W 2015 roku laureatką Nagrody Nobla w dziedzinie literatury
została Swiatłana Aleksiejewicz, białoruska pisarka i dziennikarka, pisząca
eseje i reportaże o tematyce wojennej. Historycy zarzucają jej głęboką
ignorancje historyczną, stąd przyznanie autorce tak nobilitującej nagrody wielu
rozczarowało.
Jak to zwykle bywa,
regułą przekory, wzrosło lawinowo zainteresowanie twórczością
laureatki. Autorka pisze o ludzkim
upodleniu i nieszczęściu, jakie człowiekowi zgotowały wojna i kilkadziesiąt lat komunizmu. Jej twórczość,
zdradza bolesne doświadczenia życia w totalitaryzmie. Odkrywa niechlubne karty
historii byłego Związku Radzieckiego, w skutek czego nie cieszy się autorytetem
wśród białoruskiej władzy, ale co bardziej smuci - nie uznaje jej też białoruska opozycja.
Należę do Polek, które wychowały się w okresie „władzy
ludowej” i czytając jej książkę „” nie doszukuję się w tekście polityki czy
propagandy. Dla mnie jest to zapis wojny…kobiet. To one – Białorusinki, Rosjanki,
Litwinki, Ukrainki z bronią w ręku, jako żołnierze zabijając i same ginąc w
walce z hitlerowskimi najeźdźcami są bohaterkami książki. Wyrwane śmierci,
cudem ocalałe, po cichu, po raz pierwszy wspominając bolesne doświadczenia,
odblokowały swe wnętrze i pozwoliły ujść emocjom. To dla nich swego rodzaju
katharsis, oczyszczenie z toksyn wojennej traumy. Nie ma w książce patetycznych
komentarzy autorki, to my czytelnicy oczami wyobraźni widzimy z czym przyszło się zmierzyć ówczesnemu
pokoleniu…
Wojna
nie ma w sobie nic z kobiety
Równie bolesną, zapadającą w pamięć książką o wojnie -
obrazie ludzkiej obłudy i cierpieniu – są „Cynkowi chłopcy”. Autorka daje
świadectwo, które obnaża bezsens i tragizm wojny w Afganistanie, w której śmierć poniosło kilkadziesiąt
tysięcy młodych żołnierzy radzieckich. Ci co wracali nie byli bohaterami, ale przegranymi – bez rąk, nóg, złudzeń, z
niekończącymi się koszmarami. Wielu wróciło w cynkowych trumnach. Czytając ją,
trudno uwierzyć w takie okrucieństwo człowieka, z tym, że jest to zdecydowanie
inny aspekt człowieczeństwa, z dużą dawką niegodziwości, aż do granic absurdu.
Chciałabym mieć nadzieję, że wszelkie bolesne doświadczenia, brak wsparcia
ludzi, zdrady, osamotnienia, prześladowania, to tylko kwestia czasu, że świat
się zmienia i po zmianach będzie innym światem – jak w fizyce gdzie obserwacja
zmienia przedmiot obserwacji.
Dana S.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz