Jojo Moyes jest w Polsce bardzo popularna, głównie za sprawą książki
"Zanim się pojawiłeś" zekranizowanej w ubiegłym roku. Tej jeszcze nie
czytałam, jeśli ktoś zna, jestem ciekawa opinii. Mnie zaintrygował opis jej
najnowszej powieści "Dziewczyna, którą kochałeś". Kupiłam i
przepadłam na kilka dni. Żałuję czasem, że nie mogę czytać całą dobę :)
Książkę czyta się z rumieńcem na twarzy, wciąga, intryguje.
Część pierwsza historii zaczyna się w czasie I wojny światowej w małym francuskim
miasteczku, zajętym przez wojska niemieckie. Jest rok 1916. Sophie wraz z
siostrą prowadzą mały hotel, w którym stołują się Niemcy. Ich uwagę przykuwa
wyjątkowy obraz, który namalował mąż Sophie, uczeń samego Matisse'a. To portret
małżonki nazwany "Dziewczyna, którą kochałeś". I właśnie wokół tego
dzieła sztuki toczy się cała akcja książki. W pewnym momencie obraz znika ze
ściany, wkrótce potem i jego właścicielka...
Część
druga zaczyna się w czasach nam współczesnych, w Londynie, gdzie poznajemy Liv.
To młoda kobieta, która niedawno straciła męża i jedyną pamiątką po nim jest
właśnie ten nieszczęsny obraz, odkupiony od przypadkowej osoby podczas podróży
poślubnej. Akcja zaczyna się zagęszczać, gdy Liv poznaje przypadkowo byłego
policjanta, który specjalizuje się w odzyskiwaniu mienia ograbionego w czasie
wojen. Jej obraz staje się nagle solą w oku wielu osób... Jak potoczą się losy
tych dwóch bohaterek? Nie zdradzę. Niech to będzie zachęta do przeczytania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz