wtorek, 18 lipca 2017

Ogród małych kroków

Minęły trzy lata, odkąd Lily w wypadku straciła męża. Udaje jej się normalnie funkcjonować, nawet odnosi sukcesy jako ilustratorka w wydawnictwie, jednak wciąż bardzo tęskni za ukochanym. Jak ognia unika nawiązywania nowych znajomości, a czas wolny spędza w towarzystwie córek i rozrywkowej siostry. Dlatego gdy w ramach przygotowań do nowego projektu firma wysyła ją na kurs ogrodnictwa, Lily zabiera rodzinę ze sobą. Dziewczyny świetnie się bawią, a jej udaje się na kilka chwil zapomnieć o tęsknocie.
Szybko okazuje się, że sadzenie roślin i pielenie grządek to nie tylko przyjemne hobby, ale też okazja, by spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy i skonfrontować się z niewygodną prawdą o sobie samej....( z noty wydawcy)

"Ogród małych kroków" to jak głosi podtytuł to "powieść kwitnąca optymizmem". Tak jest w rzeczywistości. Pomimo trudnego tematu-zmagania się z żałobą- książka ma w sobie spore pokłady pozytywnych emocji. Jak się okazuje człowiek potrzebuje kontaktu z przyrodą, by pozostawać we względnej równowadze emocjonalnej. Praca w ogrodzie, uprawianie warzyw i owoców to lekarstwo dla zmęczonych i przygnębionych bohaterów tej powieści. Ogród uczy cierpliwości i wytrwałości, a to niezwykle ważne cechy, dla tych, którzy chcą rozpocząć nowy rozdział w życiu. Ciężka praca w ogrodzie jest również pracą nad sobą. Bohaterowie, przyszli ogrodnicy, podczas kursu poznają się i zostają przyjaciółmi. I choć charakterologicznie to bardzo różne osobistości, łączy je wspólna pasja. To ona ułatwi rozwiązanie wielu problemów. A wszystko krok po kroku...Miła lektura na wakacje. Nie tylko dla ogrodników :)

poniedziałek, 17 lipca 2017

Pracownia dobrych myśli

Magdalena Witkiewicz po moje niedawne odkrycie. Pisze tak, że książki czytają się same. Uwielbiam jej humor, kreacje bohaterów, styl...
Po lekturze "Czereśnie zawsze muszą być dwie" sięgnęłam po "Pracownię dobrych myśli" i choć nie oceniam książki po okładce, ta mnie po prostu zachwyciła :) Książka jest bardzo pozytywna, pełna dobrych emocji i humoru. Historie bohaterów nie są jednak pozbawione tragedii i dramatów.
W kamienicy przy ulicy Przytulnej 26 mieszkają: Genowefa, zwana Gigą, która przybyła do Miasteczka, by podbijać telewizję, Ewa, która nie dawno owdowiała i jej córka Amelia, Grażyna z synem Florkiem, jej były mąż Norbert i Tomasz... Jest jeszcze Pan Zbigniew i Pani Wiesława. Pani Wiesia to mistrzowska kreacja, jeśli chodzi o bohaterów. Uwielbiam tę kobietę! Jak sama mówi kłopotów nie lubi, telewizję ogląda, gazety czyta to zna się na świecie. I najważniejsze, co dzień układa w oknie poduszkę i obserwuje ludzi. To urocza kobieta, która ujmuje swoją bezpośredniością. W końcu każda kamienica i blok ma swoją panią Wiesię.
Florian, który rzuca studia na Politechnice postanowił otworzyć kwiaciarnię, tak powstaje Pracownia dobrych myśli, a raczej odradza się, jak Feniks z popiołów, gdyż przez lata urzędowała w pracowni babcia Pelagia, która była krawcową. Młode panny, które u niej szyły suknie ślubne cieszyły się szczęśliwym małżeństwem. Teraz Florian postanowił, że będzie uszczęśliwiał ludzi. I tak Pracownia dobrych myśli staje się miejscem spotkań mieszkańców kamienicy i spaja i losy. Dzielą się swoimi radościami i problemami.

Magdalena Witkiewicz napisała książkę lekką, zabawną i ujmującą. To prosta historia, która nas rozbawi, ale też wzruszy. "Pracownia dobrych myśli" to opowieść o miłości, stracie, samotności. O tym, że zawsze warto walczyć o swoje szczęście, a nie raz szczęściu musi ktoś pomóc.
Bo jak pisze autorka: "Szczęście można uszyć z kawałków, jak patchwork, wtedy stworzą nowy wzór. Ale trzeba o tym wiedzieć."

Miłej lektury :) 

poniedziałek, 10 lipca 2017

Pieśń o wojnie i miłości


Ich życie zostało zaplanowane od samego początku.
Ale wojna i miłość wszystko zmienią…
Zachodni Cork, Irlandia, rok 1900. To początek nowego stulecia i narodziny trzech bardzo różnych kobiet: Kitty Deverill – ognistorudej angloirlandzkiej córki dziedziców zamku, Bridie Doyle – córki irlandzkiej kucharki oraz Celii Deverill – ekstrawaganckiej angielskiej kuzynki Kitty. Kiedyś dorastały razem w bajecznym otoczeniu wspaniałego rodzinnego majątku, Castle Deverill, teraz ich spokojne życie zostaje zagrożone, gdy na te tereny dociera irlandzka walka o niepodległość. W ogarniętej wojną Irlandii zamek, symbol brytyjskiej dominacji, znajduje się w niebezpieczeństwie. Kitty, zakochana w rebeliancie Jacku O’Learym i rozpalona patriotyzmem, jest rozdarta między anglo-irlandzką rodziną i głęboką miłością do Irlandii i Jacka.
Przyjaźń dziewcząt wydaje się należeć do przeszłości, ponieważ naznaczyła ją zdrada oraz utrata ich dotychczasowego życia, a one same znalazły się w różnych częściach świata. Jednak coś je łączy: gorąca i nieprzemijająca tęsknota za Castle Deverill i związane z nim wspomnienia. (nota wydawcy)

Właśnie ukazała się najnowsza powieść Santy Montefiore, otwierająca trylogię sagi rodziny Deverill'ów. "Pieśń o wojnie i miłości" czyta się jednym tchem. Wątek historyczny jest bardzo interesujący. Po raz pierwszy pisarka tak wnikliwie przygotowała się do powieści, sprawiając, że tło historyczne wysuwa się na pierwszy plan. Bo to historia  gra tutaj pierwsze skrzypce i jej zawirowania decydują o losie bohaterów. Powieść zachwyca opisami przyrody. Irlandia staje nam przed oczami , jak żywa. Zagłębiając się w lekturze, można delektować się baśniowym krajobrazem Irlandii, która ukazana jest jak Arkadia - miejsce na ziemi niespotykanej urody. To Irlandia, do której wszyscy tęsknią, o którą walczą. Miłość do ojczyzny i przywiązanie do ziemi to spoiwo, które łączy bohaterów, tak różnych od siebie. Irlandia wyłania się także jako miejsce magiczne. To tutaj można zobaczyć wróżki, a duchy przodków przechadzają się wśród żywych i z nimi gawędzą. Na każdym wzgórzu można znaleźć miejsca mocy i pełne tajemnic zamczyska.W jednym z nich toczy się akcja powieści...Trzeba dodać, że miejsce jest przeklęte.
Galeria postaci jest niezwykle barwna. Santa Montefiore osiągnęła mistrzostwo w kreowaniu osobowości. Bohaterki, trzy kobiety są bardzo od siebie różne, jednakże bardzo wyraziste. Każda z nich wykazuje się twardym charakterem i siłą woli, godną pozazdroszczenia. A miłość, o której mowa w tytule nie jedno ma imię. Jest miłość rodzicielska, matczyna...Jest miłość siostrzana...Miłość zakazana pomiędzy kochankami i miłość do ojczyzny, która wymaga wielkich poświęceń. Życie tworzy zaskakujące scenariusze. W tej książce nie ma oczywistości, dlatego z ogromną niecierpliwością będę czekała na kolejne części trylogii, by poznać zawiłe losy bohaterów. Doskonała na lato...i nie tylko. Polecam !

poniedziałek, 3 lipca 2017

Córka wiatrów

Najnowsza powieść Magdaleny Kordel , długo przez mnie wyczekiwana, nie zawiodła moich czytelniczych gustów. Doczekałam się premiery (18 czerwca) i właśnie skończyłam czytać...

Na początek wprowadzenie w świat głównych bohaterów i wydawnicze zapowiedzi, które zaostrzają czytelniczy apetyt:)

"Siedząca w wiosennym słońcu Konstancja, chłonęła pierwsze ciepłe promienie, które były potrzebne po długich zimowych dniach. Jeszcze w tamtej ulotnej chwili, nie przeczuwała, że wraz z nadjeżdżającym gościem i wiosną, nadejdą zmiany i troski. Od wielu lat żyła spokojnie w Wilczym Dworze, czasy smutku i rozpaczy odeszły daleko w cień. Zajęła się gospodarstwem i wychowywaniem jedynego syna. Teraz przeszłość, którą od wielu lat wypierała, postanowiła powrócić. Nie mając zamiaru dać się zbagatelizować..."

"Odkąd ostatni raz przebywał we Dworze, minęło ponad dziesięć lat, może dwanaście? O wiele za dużo. Jan wiedział, że jego nagłe pojawienie wywoła zdziwienie, a Konstancji nie uda się zwieść marną wymówką. Przyjechał w konkretnym celu, a misja, jaką mu powierzono, nie napawała radością. Bycie posłańcem nigdy nie kojarzyło się z czymś dobrym, ale przywozić złe wiadomości, to jedna z najgorszych życiowych posług. A ta, którą miał do zakomunikowania, było ledwo wprowadzeniem do kłopotów, jakie miały spaść na mieszkańców Wilczego Dworu..."

Gdy w końcu otrzymałam książkę, od razu zasiadłam do czytania. Bo i wiadomo, tematyka w moim guście, no i pióro Madzi, samo się rozumie. I chociaż odczuwałam dreszczyk emocji, to gdy tylko przeczytałam wstęp, a wraz z nim legendę (jest po prostu niesamowita), wiedziałam, że książka będzie świetna.

Fabuła toczy się miarowo, nie ma wielkich porywów, by akcja nabrała rozpędu i porwała za sobą w dzikim galopie, ale moim zdaniem jest to wielkim plusem. Ponieważ możemy dać się ponieść temu charakterystycznemu klimatowi. Usłyszeć jak przejeżdża bryczka, zobaczyć ten niepowtarzalny blask świec, bijący z okien dworu. Wszystko tak odległe, a mające w sobie niesamowite przyciąganie.

Rozmarzyłam się na samo wspomnienie tych pięknych sukien, kapeluszy i rękawiczek. Dodatków skrzętnie dobranych kolorystycznie, misternie układane fryzury. Dawniej kobiety wyglądały jak żywe dzieła sztuki, cóż to musiał być za widok...

Trudno było pożegnać się z Wilczym Dworem i jego mieszkańcami. Mam nadzieje, że nie będę musiała zbyt długo czekać, by ponownie zasiąść przy stole z domownikami, posłuchać powiedzonek Pelasi — która może i przesądna, ale swoją wiedzą dorównywała niejednemu uczonemu.

Niby przeczytałam, ale jeszcze jestem zawieszona między tam, a tutaj. Nie chcę wracać do rzeczywistości. Pokochałam Wilczy Dwór i mam nadzieje, że i Wy pokochacie. Szczerze polecam!
 Wilczy Dwór ma w sobie coś takiego, co nie pozwala po prostu go „łyknąć”, czytając przeżywa się poszczególne sceny, wyobrażając sobie, jak to wtedy wyglądało. W głowie mam zbudowany Dwór z całym gospodarstwem. Każda z postaci nabrała konkretnych kształtów, jak i pomieszczenia. Dlatego też nie potrafiłam siedzieć i czytać do oporu. Chciałam powoli zapoznać się z domownikami, pozwolić by aura emanująca z każdej kartki, nabierała na swojej mocy.

czwartek, 22 czerwca 2017

Laureaci Ambrożjady



Tadeusz Dryja
 „Orzech”

                Nie pamiętam od kiedy tu trwam. Od dawna…Czuję jakby przez drgające powietrze , przez korzenie łączące mnie z ziemią-obrazy
i rozmowy z moimi przyjaciółmi. Oni opowiadali mi o przeszłych czasach.  Najbliższą jest lipa, która rośnie po stronie zachodzącego słońca. Mieszkała u państwa Billików, w otoczeniu jabłoni i śliw, w ogrodzie zacienionym, porośniętym rzadką trawą, którą wydziobywały pracowicie kury. Pośród jabłek papierówek, śliwek węgierek i mirabelek, obok drewnianego domu z ganeczkiem, jakich teraz się już nie widzi. Rosła jak krzepka dziewczyna. Jak królowa- przewyższała wszystkie inne drzewa, widziała horyzont wkoło. W gasnącym dniu światło oświetlało promieniami jej konary i gałęzie. Żartowała, że ona z czarnoleskich lip Jana. Bardzo się lubiliśmy, a kiedy zaczynała kwitnąć w czerwcu, pszczoły zlatywały się do niej i miło było słyszeć mruczenie skrzydlatych stworzeń w jej kwiatkach. Pszczoły wpadały także do mnie i do rosnących w moim silnym cieniu skromnych brzoskwiń i śliw. To ona mówiła co widzi i czuje po swojej stronie słońca, to ona pierwsza czuła powiew wiatru lub wichury, kiedy jeszcze trwaliśmy razem górując nad polami, drewnianymi stodołami i domkami, kiedy czuło się wiosenny powiew wartkiego nurtu Soły (…)


Natalia Sajdak
„Historia miłosna na dożynkach”

Dziś usiadłam z babcią Zosią w ogródku na huśtawce. Pogoda była piękna. Słońce świeciło wysoko na niebie, które było bezchmurne. W takie pogodne dni jak ten, często właśnie w taki sposób spędzam czas z babcią. Ona wtedy opowiada mi, jak to było kiedyś, jak żyło się podczas owjny lub jak ciekawe miejsca zwiedzała albo jakie przeszkody przeżyła. Kiedy tak siedziałyśmy na huśtawce i czułyśmy ten delikatny wiatr, spytałam tę wspaniałą, mądrą kobietę o jedną rzecz, której byłam bardzo ciekawa. Poprosiłam ją, aby opowiedziała mi jak poznali się z dziadkiem i dlaczego mieszkamy akurat w Kętach, skoro ona pochodziła z Suchej Beskidzkiej, a dziadek z Grojca. Babcia z ogromnym uśmiechem powiedziała do mnie swoim delikatnym głosem :
-Zaraz wszystko Ci opowiem, tylko usiądź wygodnie, ponieważ to długa historia(…)







 
Wojciech Pająk
„Stolica marzeń”

Małe miasteczko,
Wiele jest takich.
Senne, leniwie
Płynie tu czas.

Przy rynku ratusz,
Z południa kościół,
Pan rejent, fryzjer,
Przed mostem targ.

Dzieci z dziadkami,
Młodzież gra w piłkę,
Panowie w pracy,
Z pań, która chce.





 W sobotę spacer,
Piknik przy lesie
W każdą niedzielę
Poranna msza.

Mówią-Prowincja.
Szepczą złośliwie,
Że sto lat temu
Ktoś wstrzymał czas.

A ja się pytam-
Dlaczego wszyscy
Marzycie skrycie
Być jednym z nas?

Maria Nowak
„740-lecie Kęt”


Z ciekawością oglądam świat
wielki i ten maleńki…Kęty
Co blisko mnie się toczy
Jak kamyk na polnej drodze
Pielęgnowany nie zarasta
Lecz błyszczy w nieba błękicie


Tu wierzby pachną majem
Wiatr kołysze im włosy
A czereda ptasich serc
Śpiewa na cztery głosy…
Na cześć 740-lecia Kęt.




Stanisław Sikor
„Malowałem Cię miasto”

Malowałem Cię miasto moje
Jak pasjonat kolorowy obraz.
Cyzelowałem dźwiękiem metafor
Kolorami słów i nastrojem wiersza,

Malowałem cię miasto moje
O świcie poranka bladymi
Trójkątami niedomówień
- nadchodzącego dnia.

Malowałem cię miasto moje
W kolorach tęczy o zachodzie,
Gdy obłe krzywizny dachów
Uciekały w noc bezsenną.





Malowałem cię miasto moje
Nocami w wymiarach wyobraźni
Zagubionej w blaskach i cieniach
Grzęznących w zakamarkach snu.

Szukałem radości z zatrzymania
Ulotnych wrażeń i spojrzeń,
Którymi oceniałem zdolność puenty
Sączącej się stale z moich wierszy.





Urszula Drzyżdżyk –Dziudziel
„Królewskie miasto Kęty”

Po obu brzegach Soły
Przeszło siedem wieków żyje rozkwita Królewskie Miasto –Kęty

W tle piękny masyw Beskidu Małego
Z ośnieżonymi szczytami
Tworzy baśniową tapetę

Bogatą historię miasta
Tworzyli książęta-nadając im liczne przywileje
A mieszkańcy grodu uczynili
Kęty w XIV w. największym ośrodkiem
Handlowym i rzemieślniczym (…)






Anna Nosal-Tobiasz
„Kęty-moje miasto dzieciństwa”

Gdy od dziadków wyjechaliśmy
W rozterce były moje myśli
Tu wszystko było inne
Tu miałem zabawki nie dziecinne!

Kanapa, fotele w kolorze oranżowym
Meble w kolorze czekoladowym…
Drewniane zaś w moim pokoju
Jaśniutkie pasujące do wystroju!

W oknach salonu szafirowe góry
Nad nimi bieluteńkie chmury-
Firanka całkiem prześwietlona
Bo to południe, słoneczna strona!



W oknie kuchni sklep z lizakami,
Bułeczkami i lodowymi lizakami,
Wybór, posmaki przeróżne miało
Żal mi dzieciństwa, że krótko trwało!?

Codziennie do Kęt do Wnuka jechałam
I na horyzoncie te góry oglądałam…
Chodziliśmy do lasku i rzeki brzegiem
Z Adamem z sąsiedztwa Piotra kolegą (…)




Eugeniusz Badowski
„740-lecie Kęt”.

Kęty swoje ułożenie
W oświęcimskim położenie
Rzeka Soła je przecina
Wzdłuż niej rośnie też wiklina.

Atrakcyjność Kęt nam sprzyja
Bardzo szybko się rozwija.
Chlubna przeszłość zachowana
Wraz z historią zachowana.

Kęty miasto powstawanie
W takim miejscu pojednanie
Dwóch książęcych braci było
I Kantego nam przybyło.



Kościół Świętej Małgorzaty
Budowany był na raty
Obraz Matki…jest cudowny
W Kętach bywa nieodzowny.

Wedle podań budowano
Kościół barok zbudowano.
Święty Jan skąd on pochodził
W miejscu takim się narodził.
(…)
Kęcki Rynek otaczają
Kamienice ujawniają
Pomnik Jana się znajduje
Obecnością promieniuje (…)


Weronika Włodarczyk
„Jubileusz Kęt”

Hen z oddali widać góry
Rzeka Soła wartko płynie
To gród Kęty swe podwoje
Otworzył dla artystów i poetów.

Odwieczne lipy i kasztany
Dumnie w parku szumią
Historie Kęt przypominają.
W rynku tulipany się mienią
Biblioteka nowy konkurs ogłasza
„Kęty moje miasto”
Nie moje to miasto, lecz piękne
Zielonością, zabytkami, kulturą (…)


Na pogórzu Wilamowickim
Nad rzeką Sołą usadowiło się
Miasteczko Kęty,
które ma już 740 lat

(…)

Z okazji Waszego Jubileuszu
Choć mam już wiele lat
Życzę Tobie Piękne miasto Kęty
Byś piękniało z dnia na dzień.




Hubert Płonka
„Spotkanie na rynku”

Spotkałem dziś rano piękną dziewczynę,
Olśniła mnie swoim anielskim uśmiechem.
Coś do mnie mówiła, ja nie słyszałem
Otrzeźwiałem dopiero po dłuższej chwili,
„Spotkajmy się” z ust moich wypadło,
Więc stoję teraz pośrodku rynku,
A w głowie mam ciągle anielski śmiech
I włosy tak jasne, jak białe wino.
Oczy swe otwieram, „Gdzie jesteś, kochana?”
Zegarek wskazuje spotkania godzinę
I serce z mej piersi już wyskakuje.


Kanty z kamienia na mnie spogląda
„Nie pesz mnie Janie, nie na to czas”
Chowam się za fontanną,
Co tańczy do wiatru podrygów.
Słońce jej krople srodze oświetla,
Mam tęczę na spodniach z siedmioma kolory.
Wieża za rynkiem już wpół do wybija,
Tam biegnie dziewczę,
Już koniec mych cierpień.





Aleksandra Sordyl
„Kęty moje miasto”

Przez wysokie góry,
Przez ciemne lasy,
Przez łąki zielone,
Przez najgłębsze wody,
Jest miasto Kęty.
Zerkasz przed siebie,
Widzisz tłum ludzi,
W ich oczach radość,
Bo to gdzie idę
To moje miasto Kęty.
Jedyne miasto jakie mam,
Bo tylko Kęty dobrze znam.
Przez tę gminę,
Przez ten czas,
Kęty kocha każdy z nas.

Marta Wilk
„Moje miejsce”
(…)
- Dziękuję ci bardzo, Olu, od lat nie rozmawiałem z nikim tak szczerze. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale ulżyło mi, teraz już wiesz, jak to u mnie jest…Może przejdziemy się wieczorem na spacer i porozmawiamy, pokażę ci wtedy najpiękniejsze miejsce w okolicy. Moim miejscem na ziemi są właśnie Kęty, mimo złych chwil, były też dobre. Nie warto się załamywać, trzeba walczyć.
-Wiem, teraz też to już wiem. To co, o 17.00 przy fontannie na rynku?- zapytała dziewczyna.
-Pewnie, o 17.00. To do wieczora.
Ola podeszła do Michała, przytuliła go na pożegnanie, odwróciła się i poszła. Nie podziękowała mu a powinna, rozmowa z nim równiej jej pomogła.
-Zrobię to wieczorem, jeszcze nie wszystko stracone. A jeśli to, co mi powiedział, było tylko na pokaz i nie jest prawdą-myślała dziewczyna-Nie, nie mógł tego zrobić, on taki nie jest. Ola musiała to wszystko przemyśleć, nawet dla niej za dużo jak na jeden raz. Założyła słuchawki, spacerkiem wracała do domu, nie spieszyła się, cieszyła się, że wróciła do pomagania innym.
-Może Kęty staną się moim miastem- westchnęła.



Tadeusz Florczyk
„Wagon”
Prolog
8 maja 2017
Daniel założył biuro detektywistyczne przy ulicy Rynek 13.
19 maja 2017 15.00
Przez stację kolejową w Kętach ma przejechać specjalny pociąg wiozący gotówkę z banku w Bielsku Białej do Krakowa.
19 maja 22:45
Lokomotywa Fablok 6D z wagonem, w którym jest depozyt, przejeżdża przez stację.
22:29
Pierwsze zgłoszenie o wykolejonym składzie pomiędzy przejazdem kolejowym przy ulicy Wszystkich Świętych a Bartosza Głowackiego otrzymują służby ratunkowe.
***
Daniel, kończąc oglądać film, przygotował się do snu. Nagle usłyszał dźwięk telefonu dobiegający z jego biura na parterze. Szybko zerwał się z kanapy, zbiegł po schodach i podniósł słuchawkę.
-Dobry wieczór, tu biuro detektywistyczne w Kętach.
- Tu posterunkowy Jan. Komendant prosi pana zawiadomić o wykolejeniu się pociągu z depozytem przy ulicy Wszystkich Świętych.
- Czekaj! Czy chodzi o ten skład?
-Tak, komendant jeszcze prosił, aby pan po przybyciu na miejsce stawił się u niego. Chciałby pana poznać i zaznajomić ze sprawą.
- Dobrze już jadę. (…)


poniedziałek, 19 czerwca 2017

Tatarka - o poszukiwaniu swoich korzeni

Malowniczy dworek w podlaskich
Bujanach, noc świętojańska
i siła tradycji, która jest dobrym duchem,
ale czasem także przekleństwem pokoleń.
Piękna historia o mocy przyjaźni
i różnych odcieniach miłości.

Czas letniego przesilenia to święto zjednoczenia największych przeciwstawnych sobie sił – ognia i wody, słońca i księżyca, mężczyzny i kobiety oraz tego, co ich łączy i jednocześnie dzieli.
W noc świętojańską, pełną ludowej magii i wróżb, Ksenia plecie wianek z polnych kwiatów i ziół, by rzucić go w nurt Biebrzy i poznać odpowiedzi na zapisane w sercu pytania.
Nie jest to jednak tak proste, jak by się wydawało. Podlaska zielarka zdradza stare sekrety, tatarska fałdżejka odprawia własne uroki… Za ich sprawą ścieżki, którymi podąża Ksenia, plączą się coraz mocniej.
Na szczęście stary dworek w Bujanach – otoczony kwiatami, aromatycznymi ziołami i dobrą energią – daje Ksenii siłę, by podążać drogą, którą wiedzie ją intuicja.
Poprzez pełne uroku podlaskie krajobrazy, w otoczeniu prastarych słowiańskich zaklęć i w towarzystwie oryginalnych przyjaciół, ekscentrycznej babki i ciemnookiego Tatara, Ksenia zbliża się do rozwiązania sekretu swojej rodziny.
Odnalezienie właściwej drogi pozwoli Kseni na dotarcie do najpilniej strzeżonych tajemnic, a odkrycie kart rodzinnej historii przyniesie jej duszy ukojenie, a sercu przywróci jego właściwy rytm.
Powieść czyta się niezwykle przyjemnie. Narracja na wysokim poziomie literackim nie pozwala się czytelnikowi nudzić. Aura tajemnicy towarzyszy losom bohaterów od początku do końca i to właśnie ona sprawia, że nie można się od książki oderwać.
Nie bez znaczenia pozostaje również wątek etniczny, który dodaje powieści pikanterii. Losy Tatarów litewskich i ich spadkobierców sprawiają, że chętnie odwiedzilibyśmy Polesie i zasiedli wraz z nimi w jurcie, delektując się lokalnymi przysmakami.
Uczta dla duszy...Interesująca i wielowątkowa opowieść, godna polecenia.

środa, 31 maja 2017

Pokój dla artysty

Autorzy książki"Pokój dla artysty" - Maria Ulatowska i Jacek Skowroński gościli kiedyś w kęckiej bibliotece na spotkaniu autorskim. Pani Ulatowska,  autorka bajecznych powieści obyczajowych ("Sosnowe dziedzictwo", "Pensjonat Sosnówka", "Domek nad morzem"), mówiła wtedy, że już znudziło ją pisanie takich "grzecznych" i przyjemnych książek,  w których wszystko jest piękne, a ludzie są cudowni. Z tej właśnie przyczyny podjęła współpracę z Jackiem Skowrońskim, który pisze powieści kryminalne. Pomysł na ich wspólną powieść narodził się podczas spotkania autorskiego w pewnej miejscowości. Mając trochę czasu wolnego udali się na spacer po mieście. Natknęli się wówczas na piękną willę, w parkowym otoczeniu. Byli tak zachwyceni tym widokiem, że postanowili akcję swojej książki umieścić właśnie w tym domostwie. Bohaterowie powieści to para pisarzy Marta i Jasza, którzy będąc w Nałęczowie napotykają zrujnowaną, lecz stylową willę. Tak im się spodobała, że postanawiają ją kupić, wyremontować i urządzić w niej pensjonat dla artystów. Udaje im się to, dzięki pomocy przyjaciół. Sielankę burzy jednak ciąg tajemniczych zdarzeń...
Autorzy bardzo umiejętnie połączyli swoje pisarskie style, bo jest pensjonat z ciekawymi ludźmi w urokliwym miejscu. Są też nieszczęśliwe wypadki i śmierć...Czyżby nad domem ciążyło jakieś fatum? Czyżby wśród gości znajdował się morderca? Rozstrzygnięcie zagadki oczywiście na końcu tej wciągającej powieści, którą gorąco polecam.